26 czerwca 2013

27.

Środa. 
Dwa dni. A właściwie to jeden. Jutro wychodzimy na pieszą wycieczkę do Charzyków. Ostatni wspólny wypad, a i tak nie wszyscy idą, bo próby do przedstawienia dla rodziców, bo im się nie chce. Według innych trzecich klas jesteśmy zgrani, jednak ja mam zupełnie inne zdanie i uważam zupełnie inaczej. Może i do drugiej klasy byliśmy, ale w trzeciej to się pozmieniało. Nie chcę pisać co i jak, zostawię to dla siebie. Niektóre osoby podzielają moje zdanie, więc coś jednak musi być na rzeczy. Szkoda. 

Zaczynam żałować, że na balu nie zrobiłam więcej zdjęć. Cóż.

I zaczynam też już powoli tęsknić. Za klasą, jaka jest taka jest, ale jednak trzy lata spędzone razem łączą ludzi. I za szkołą. 

Zaraz kończy mi się lekcja. Ostatnia informatyka. 

Przykro. 

 

22 czerwca 2013

26.

Bal gimnazjalny za mną. Było naprawdę świetnie. Po tańczeniu na boso zostały pamiątki w postaci pęcherzy na stopach i podartych rajstop. Ale warto było. Zdecydowanie <3
Wczoraj natomiast był sądny dzień - ogłoszenie wyników z testu gimnazjalnego. Bałam się zalogować na tej stronie. Pierwsze wrażenie jednak było mega pozytywne. Bądź co bądź z każdego testu poszło mi lepiej niż na próbnym (no prawie. Z wosu i historii niestety 9% mniej...)

język obcy nowożytny poziom podstawowy język angielski 80 %  
język obcy nowożytny poziom rozszerzony język angielski 63 %  
część humanistyczna z zakresu języka polskiego 91 %  
część humanistyczna z zakresu historii i wos 82 %  
część matematyczno-przyrodnicza z zakresu matematyki 59 %  
część matematyczno-przyrodnicza z zakresu przedmiotów przyrodniczych 82 %

Ale po rozmowie z koleżanką już nie było mi tak wesoło. I nadal nie jest. Chociaż tam gdzie chcę iść pewnie się dostanę.
Podsumowując jestem zadowolona z siebie, z tych trzech lat. Dałam radę. Średnia na koniec gimnazjum 5,72. Wyniki z testów satysfakcjonujące, choć moje ambicje były wyższe. W każdym bądź razie nie ma co już rozpaczać. Czas zacząć totalny chill. WAKACJE! <3 Aż morda się śmieje na samą myśl :D










15 czerwca 2013

25.

 Po raz kolejny coś się kończy. Chwile są tak ulotne. Czas przelatuje ci przez palce. Nawet nie wiesz kiedy minęły 3 lata. Nie lubię tego uczucia. Jest takie samo jak to w momencie, gdy kończyłam podstawówkę. Chociaż teraz nie czuję takiego wewnętrznego rozdarcia, bo wtedy jednak była zupełnie inna sytuacja, inne okoliczności. Ale jeszcze bardziej nie cierpię swojego sentymentalizmu.

W zeszłym tygodniu czwartek i piątek spędziłam w Babilonie, na ostatnim klasowym biwaku. Wstawię niektóre zdjęcia, ale teraz nie mam ochoty go opisywać. 

Natomiast dzisiaj na nowo odkryłam swoją miłość do jazdy na rowerze. Chyba nawet bieganie nie sprawia mi takiej przyjemności.
Wczoraj wyszłam na dwór z zamiarem sprawdzenia tylko czy jest wszystko w porządku z moim rowerem, bo był naprawiany, a na dzisiaj był mi potrzebny. Zrobiłam rundkę wokół bloku, a ta chwilowa przejażdżka przerodziła się w półgodzinną jazdę po lesie. Przez ostatnie trzy lata zaniedbałam jakoś jeżdżenie rowerem, co wcześniej było moją codziennością, zwłaszcza latem. 
Jakoś tydzień temu zobaczyłam ogłoszenie o rajdzie z burmistrzem Tucholi. Od razu wiedziałam, że wezmę udział. Tak postanowiłam i faktycznie dotrzymałam słowa. Trasa bardzo przyjemna, aczkolwiek dość krótka. 
Raciąż -> Stobno -> Stobno-Borki -> Nadolna Karczma -> Raciąż
W sumie około 13 km.
Zakończenie na stadionie leśnym, gdzie każdy mógł zjeść GORĄCĄ! grochówkę. Szkolna najlepsza zaraz po maminej <3  Aż mi się przypomniały obiady w podstawówce. *.*
Później losowanie nagród. Głupi ma zawsze szczęście, więc wyszło na to, że wylosowano i mój numer. Już drugi raz w przeciągu ostatniego miesiąca. (Wcześniej podczas szkolnego Dnia Dziecka) Musiałam tylko odpowiedzieć na arcytrudne pytanie: Jak nazywa się burmistrz Tucholi? Haha, siara jakbym nie wiedziała...
Po wszystkim spakowałam manatki i wróciłam do domu. 
I stwierdziłam, że ludzie zbyt dużo wiedzą o tym, o czym nie powinni; za dużo plotkują i zajmują się cudzymi sprawami i życiem. 

I znowu nie podszedł. Chociaż mnie widział. Jedyne co, to odpowiedział na moje "dzień dobry". I to wszystko. WSZYSTKO. Zabolało. I nadal boli, cholera jasna! To chyba trochę za mało po tylu latach. Był dla mnie kimś ważnym. Na tyle ważnym, na ile ważny może być nauczyciel. Jego urodziny, święta nie święta ZAWSZE wysyłam mu życzenia, a go nie stać na marne "co u ciebie?". Może faktycznie nie wie jak ze mną rozmawiać po tym jak trzy lata temu zmarnowałam to, co on dostrzegł we mnie, kiedy jeszcze chodziłam do podstawówki? Może ma żal? Nie mam pojęcia...